Liczba dokonywanych codziennie wyborów stale rośnie. Musimy podejmować ważne życiowe decyzje, takie jak rodzaj kariery zawodowej, partnera i miejsce zamieszkania. Jednak o wiele częściej stajemy przed bardziej błahymi rozterkami: jakie spodnie kupić, którego operatora komórkowego wybrać, pojechać pociągiem czy samochodem. Przy czym każdy wybór jest rezygnacją z alternatyw. Dlatego po dokonaniu wyboru może wystąpić uczucie straty, gdyż ta druga opcja również ma wiele zalet. Są jednak dwa typy ludzi podejmujących decyzje: osoby, których celem jest wybieranie rzeczy bezwzględnie najlepszych (maksymaliści); oraz takie, która zadowolą się rzeczami wystarczająco dobrymi (satysfakcjonaliści). Te skłonności mogą natomiast rzutować na odczuwane zadowolenie z życia.

Wyobraźmy sobie, że musimy kupić sweter. Odwiedzamy kilka sklepów i w końcu znajdujemy jeden, który nam się podoba. Przymierzamy go i pasuje doskonale. Już chcemy iść do kasy, ale przypominamy sobie, że są jeszcze trzy sklepy, do których nie weszliśmy. Odkładamy więc sweter na półkę z myślą, że w innym butiku znajdziemy lepszy lub tańszy. Tak właśnie funkcjonują maksymaliści. Muszą oni być pewni, że każda decyzja jest najlepszą z możliwych opcji. Dlatego sprawdzają wszystkie dostępne alternatywy. Zadanie to staje się przygniatające, kiedy rośnie liczba możliwości.

Drugim podejściem jest kierowanie się zasadą satysfakcji. Satysfakcjonalista ustala sobie wymagane kryteria i normy. Kiedy znajdzie rzecz/rozwiązanie, które spełnia jego założenia, kończy swoje poszukiwania i nawet nie zastanawia się dalej, czy istnieje gdzieś lepsza alternatywa. W oczach maksymalistów satysfakcjonaliści zadowalają się przeciętnością, ale tak nie jest. Jest on po prostu zadowolony z rzeczy zaledwie świetnych w przeciwieństwie do rzeczy absolutnie najlepszych.
Badania naukowe potwierdzają, że osoby o wyższym spektrum maksymalizacji doświadczają mniej satysfakcji z życia, są mniej szczęśliwe i optymistyczne oraz bardziej przygnębione. Maksymaliści są podatni na wszelkie formy żalu, szczególnie na „wyrzuty sumienia kupującego”. Satysfakcjonaliści po dokonaniu wyboru nie są skłonni przejmować się, nawet jeśli dowiedzą się, że istniała lepsza opcja. U maksymalistów odkrycie takie może być źródłem realnego bólu. Niełatwo iść przez życie żałując każdej decyzji, szczególnie gdy musimy dokonywać ich setki każdego dnia.
Minusy maksymalizowania są tak znaczne, że można się zastanawiać, dlaczego niektórzy ludzie wciąż w tym tkwią. Po pierwsze, mogą sobie nawet nie zdawać z tego sprawy. Wyczuwają jedynie, że mają problem z podjęciem decyzji i boją się żalu, przez co nie czerpią przyjemności z wyboru. Po drugie, obawiają się utraty statusu. Status może bowiem zależeć od posiadania najlepszych rzeczy.

Psychologowie społeczni obserwują ciekawe zjawisko. Dawniej uważano, że ograniczenie wolności i powiązana z nim niska decyzyjność jednostki skutkuje stagnacją społeczeństwa. Natomiast zwiększenie wolności powoduje, że społeczeństwo jest bardziej zadowolone. Dzisiaj okazuje się, że zależność ta nie jest liniowa. Dalsze zwiększanie możliwości i konieczność podejmowania licznych decyzji nie powoduje tak znacznego wzrostu satysfakcji z życia. Szczególnie dotyczy to osób skłonnych do maksymalizowania, które przytłacza piętno kosztów alternatywnych odrzuconych opcji.

Podsumowując, mając świadomość jak maksymalizowanie w podejmowaniu decyzji może negatywnie wpływać na jakość naszego życia i satysfakcję, dobrze jest nauczyć się zadowalać rzeczami wystarczająco dobrymi. Warto wyznaczyć sobie pewne kryteria, np. przy kupnie swetra – kolor, fason, wzór, i po ich spełnieniu dalej nie szukać. Na szczęście nikt z nas nie jest w 100% maksymalistą ani w 100% satysfakcjonalistą. Gdyby tak było to ciężar podejmowania kilkuset decyzji dziennie byłby niemożliwy do zniesienia.

Emilia Zawieja